Poezja

Dziewczyna


Dziś ujrzałem anioła wśród ulicznych przechodniów

Dziewczyna szła chodnikiem mi z naprzeciwka

Miała na sobie czerwoną suknię

I rękawiczki na swoich smukłych dłoniach

Zbliżała się do mnie powoli

Czas przestał tak szybko gonić

Jej usta były słodkie, pulsowały purpurą

Lekki powiew wiatru rozwiewał jej ciemne włosy

Ożywiał ją, dodawał jej boskości

Lecz wcale nie wprowadzał chaosu

Blask jej urody niemal mnie oślepił

Onieśmielony pięknością bogini

Ujrzałem namiętność i pasję

Kolejne sekundy trwały wiecznie

Zakochałem się w jej spojrzeniu

Otwieram oczy, jej już nie ma

To były tylko marzenia

Wszyscy możemy je mieć

Wystarczy tylko chcieć

Miłość


Miłości nie da się zważyć, zmierzyć, wycenić

Często nie potrafimy jej docenić

W przypływie miłości nie czujemy złości

Lecz promieniujemy mocą radości

Pięknym jest, gdy w kochaniu nie czujemy miary

Poświęcić życie dla osoby, którą kochamy

Gest, jaki możemy sobie wymarzyć

Bo miłość jest sensem życia

Nie bójmy się kochać, nie bójmy się żyć

Kochać.. znaczy cudownie, że istniejesz

Mistyczna dzielnica


Dzielnica promieniami słońca skąpana

Budzi się do życia już z samego rana

Na rynku sprzedawcy rozstawiają swe towary

Na ulicach coraz więcej wiary

W głębi duszy żałując swej niskiej płacy

Pędzą co dzień do bardzo ciężkiej pracy

Uprzątane są śmieci po nocnym przypływie

Chodnik posypany szkłem po rozbitej szybie

O wczesnym poranku na wildeckim przystanku

Ustawione już grono młodzieży w markowej odzieży

Nie znasz przydomków tych wszystkich ziomków

Ani gatunków ich ulubionych trunków

Wśród nich niewiasta jakby nie z tego miasta

Cóż za budowa i ta uroda

Bardzo młoda, niejednemu się podoba

Obdarzenie jej uśmiechem pozostaje echem


Byle ciszej, by nie drażnić demonów

Byle szybciej, pędź do swego domu!


Słońce świeci, na boiskach pełno dzieci

Miejsce pierwszych kroków i niezapomnianych widoków

Nie zliczysz wszystkich tych dzieciaków marzeń

Nie ogarniesz też tutejszych zdarzeń

Głośne krzyki, niewinne wybryki

Nostalgiczna cisza przerywana dzisiaj

Słońce zachodzi, blask księżyca nadchodzi

Teraz świecą tylko światła miasta

Czarne wnętrzna bram, tajemnicze dachy

Po zaułkach czają się najróżniejsze strachy

W labiryntach ciemnych uliczek

Idąc samotnie drżysz o swe życie


Byle ciszej, by nie drażnić demonów

Byle szybciej, pędź do swego domu!


To prastara dzielnica, niebezpieczna okolica

W tym miejscu po zmroku nie opuszczaj wzroku

W nocy nie oczekuj tu pomocy

Na dziesięć wypadków przypada dwóch świadków

Tu ludzie siebie pewni i bardzo gniewni

Każdy przechodzień idący powolnym krokiem

Przeszywa Ciebie swoim podejrzanym wzrokiem

Jedno ich spojrzenie budzi lęk i przerażenie

Podchodzą, mówią ”dawaj pieniądze, ja tutaj rządzę”

Krążą różne pogłoski, sam wyciągnij wnioski

Przerwaniu ciszy dźwięk syreny towarzyszy

Policyjna obława, stąd ta cała wrzawa


Byle ciszej, by nie drażnić demonów

Byle szybciej pędź do swego domu!

Słowa


To coś więcej niż zauroczenie

W życie me wprowadza takie natchnienie

W głowie mam zamęt

Na papier przelewam atrament

Piszę bez konspektu

Lekką ręką przybywa mi tekstu

Mogą tu powstawać kolejne strony

Jestem natchniony

Na twym punkcie szalony

Słowa całkiem ładne

Czasem do rymu składne

Lecz po nich cisza

Przede mną nie ma twego oblicza

Słowa? Na cóż mi one!

Chciałbym trzymać nie długopis

Lecz twoje dłonie

Stracony czas


Minęło już sporo czasu odkąd Cię poznałem

W chwili gdy pierwszy raz Cię ujrzałem

Od razu się w Tobie zakochałem

Uczucia mego nigdy Ci nie wyznałem

Wypowiedzieć głośno słów tych nie umiałem

Nawet nie wiesz jak bardzo tego żałowałem

Być z Tobą to wszystko czego chciałem

Uzależnienie


Zaczyna się dziecinnie, całkiem niewinnie

Na początku piwo, z czasem wódka, wino

Pijesz już codziennie, rzucasz nadaremnie

Rosną długi, coraz mniej osób Cię lubi

Narastają skargi, z ludźmi masz zatargi

Stajesz się posępny, dla przyjaciół niedostępny

Gubisz tę siebie pewność, tracisz z bliskimi jedność

Tyle w tobie smutku, gniewu i żarliwości

Uczucie miłości w twym sercu już nie gości

Brakuje Ci sił, jakbyś kimś innym był

To znak, że stałeś się nałogiem

A on zawsze będzie twoim wrogiem

 

W dzisiejszych czasach nałóg może więcej

Zrób coś by nie dostał Cię w swe ręce

Uzależnienie! Nie ma nic gorszego

Gdy nie potrafisz żyć bez niego!


Rozważmy przypadek pewnego trzynastolatka

Chłopak ojca nie miał, wychowywała go matka

Z wiekiem rówieśnicy zaczęli mu imponować

Nie słuchając matki, zaczął wagarować

Starsi koledzy byli źródłem jego wiedzy

Opowiadali bajki, z nimi kradł na fajki

Świat stawał się uboższy, nałóg coraz droższy

Zaczął dymić papierosem tuż przed matki nosem

Dziś już nie rozstaje się ze smogiem

Palenie jest jego nałogiem

Dzieciak jeszcze nie rozumie

Nie tylko swoje zdrowie tu marnuje


W dzisiejszych czasach nałóg może więcej

Zrób coś by nie dostał Cię w swe ręce

Uzależnienie! Nie ma nic gorszego

Gdy nie potrafisz żyć bez niego


Dziewczyna lat siedemnaście, przerwała szkołę właśnie

Spodziewała się własnego syna

Winą obarczyła ją rodzina

Gdy była młoda do głowy uderzyła jej swoboda

Bardzo żałowała, sytuacji zmienić nie umiała

Narastało w niej znużenie, z ust wydobywało się milczenie

Pogrążała się w rozpaczy

Świat wiele dla niej już nie znaczył

Szukała ukojenia dla swego cierpienia

Więc staje w długiej kolejce

Po narkotyk wyciągając ręce

I chociaż patrzy na niego zupełnie obojętnie

W głębi duszy nawet całkiem niechętnie

Zażywa go i blednie, ostatnia iskra pryska

Serce staje, znaku życia już nie daje

Rodzina nie wie gdzie leży przyczyna

Wszyscy po dziś dzień się smucą

Życia jednak jej już nie wrócą


W dzisiejszych czasach nałóg może więcej

Zrób coś by nie dostał Cię w swe ręce

Uzależnienie! Nie ma nic gorszego

Gdy nie potrafisz żyć bez niego


Pamiętaj! Kiedy w nałóg wpadasz, życiem swoim już nie władasz

Życie


Życie to wszystko co nas otacza

Lekki powiew wiatru

Szelest liści w parku

Morskie fale uderzające o skały

Ulotne chwile które przeżywamy

To wszystko sprawia, że trwamy

Czy jest coś piękniejszego niż zapach życia?

Żywioł


Żywiole, wszechpotężna siło przyrody

Jesteś niezmierzony i nieograniczony

Wszelkie twe niespodziewane przejawy

Od tysięcy lat budzą w nas obawy

Nie rozumiemy Cię, bo nie znamy twych granic

Zdolny jesteś do wszystkiego, możesz nawet zabić

Gdy stajesz przed kimś w swym pełnym blasku

Człowiek przy tobie to ziarenko piasku

Tląca się mała iskierka

W każdej chwili może zostać zdmuchnięta

Nieobliczalna siło wszechświata, dlaczego jesteś taka?

Jednym pozwalasz żyć, a drugich nękasz

Cóż za uciechę znajdujesz w naszych udrękach!